Jako osoba autystyczna mam wiele różnych problemów, przez które codzienne życie bywa wyzwaniem. Problemy, bywają kłopotliwe, a czasami nawet bolesne.
Dlatego dzisiaj przybliżę temat zaburzeń sensorycznych.
Zaburzenia integracji sensorycznej, lub zaburzenia SI, są bardzo specyficznym problemem, który dotyka nie tylko osoby z ASD.
W skrócie, są to zaburzania układu nerwowego, który w nieprawidłowy sposób przetwarza bodźce sensoryczne, jakie organizm odbiera przez zmysły i jeśli problem nie zostanie w dzieciństwie zdiagnozowany i poddany odpowiedniej terapii, może pozostać z nami na zawsze, również w życiu dorosłym.
Zaburzenia sensoryczne dotyczą słuchu, dotyku, węchu, smaku, ale też równowagi i ruchu. Mogą to być nadwrażliwości na bodźcie. Przez co osoba nimi dotknięta będzie unikać głośnych dźwięków, intensywnych smaków, zapachów czy dotyku. Lecz mogą to być również niedowrażliwości niektórych bodźców i wtedy dana osoba będzie poszukiwać tych bodźców, na przykład będzie lubiła oglądać zmieniające się intensywne kolory lub jeść pikantne potrawy.
Zaburzenia sensoryczne mogą dotyczyć tylko jednego zmysłu, na przykład słuchu, albo dotyczą kilku zmysłów naraz.
W moim przypadku nadwrażliwości sensoryczne dotknęły wszystkich moich zmysłów, co bywa naprawdę uciążliwe, bo czasami z tego powodu tracę przytomność, a dyskomfort czuję cały czas.
Bolą mnie dźwięki, światła, zapachy, a konsystencje jedzenia obrzydzają. Ból sprawia mi dotyk, nie tylko drugiego człowieka, ale też przedmiotów czy materiałów. Nie mogę dotykać czegoś co jest zimne lub śliskie. Brzydzę się folii, metalowych sztućców, ceramicznych naczyń i kubków. Bardzo przeszkadza mi, że są zimne, twarde i ciężkie.
Jestem nadwrażliwa również na dźwięki. Czasami słyszę, kiedy sąsiadce piętro niżej wibruje wyciszony telefon. Przeszkadza mi odgłos niektórych żarówek czy świetlówek i odgłos przepływającej w rurach wody. Zdarza mi się zasłabnąć na ulicy, kiedy obok mnie przejeżdża karetka na sygnale.
Mój zmysł wzroku również jest nadwrażliwy. Nie znoszę białych ścian, od których momentalnie robi mi się słabo. Dyskomfort sprawie mi światło dzienne, bycie na słońcu, a biały śnieg zimą osacza i rani oczy.
Podobnie jest ze zmysłem smaku. Nie mogę jeść niczego co jest mocniej doprawione lub pikantne.
Moja równowaga również ucierpiała. Często się potykam, obijam o ściany i robię sobie siniaki, kiedy nagle tracę równowagę lub nie trafiam w przejście i odbijam się ramieniem od futryny mam też zerową orientację w terenie i często się gubię.
Inaczej niż inni ludzie odczuwam temperaturę i wilgotność. Nienawidzę upałów, są dla mnie wielomiesięczną udręką, bo zaczynam cierpieć czasami już w kwietniu, kiedy temperatury są tylko trochę wyższe. Nie umiem wtedy normalnie funkcjonować, ponieważ bez przerwy mam duszności i robi mi się słabo.
Wszystkie moje zmysły są nadwrażliwe, przez co w bardzo krótkim czasie mój organizm przemęcza się, co grozi meltdownem, atakiem paniki, shutdowne lub w moim przypadku również omdleniem.
Dlatego znalazłam kilka rozwiązań, które ułatwiają mi życie i może pomogą też Wam:
– Noszę za duże ubrania, najczęściej miękkie bluzy z kapturem i spodnie dresowe, żeby w jak najmniejszym stopniu dotykały mojej skóry. Często odpruwam metki przy ubraniach, żeby nie podrażniały skóry, a z butów, to tylko trampki lub miękkie adidasy, luźno zawiązane.
– Kiedy jestem zestresowana, albo kiedy chcę się skupić, noszę czapkę. Najczęściej taką zwykłą zimową (bez wywijanego mankietu), ale może to być również czapka z daszkiem, szczególnie latem, kiedy jest za ciepło na zwykłą. Noszę ją, ponieważ cały czas czuję swoje włosy i bardzo rozprasza mnie przepływające między nimi powietrze. Doprowadza mnie to do szału, więc kiedy muszę się skupić albo kiedy jestem niespokojna, czapka przynosi ulgę, bo blokuje przepływ powietrza.
Z powodu mojej czapki często jestem posądzana o brak szacunku, szczególnie kiedy pojawiłam się w niej w jakimś „poważnym” miejscu, czy na egzaminie, a przez mój mutyzm wybiórczy nie mam szansy się obronić i wytłumaczyć, że to właśnie z szacunku do kogoś, tą czapkę ubrałam, bo chcę być skupiona i rozumieć co do mnie mówi.
– Kiedy wychodzę z domu, zawsze mam słuchawki, które wygłuszają otoczenie, dzięki czemu mam szansę nie zemdleć od nadmiaru dźwięków.
– Czasami używam też okularów słonecznych, żeby światło dziennie nie sprawiało mi bólu.
– Piję z plastikowego kubka, jem z plastikowej miski lub talerza i używam plastikowych sztućców. Papierowe kubki czy talerze mają specyficzny zapach i bardzo szybko namiękają, przez co się ich brzydzę, a w takich ze słomy czuję posmak, który psuje mi jezdnie czy picie. Metalowe sztućce czy słomki są zimne, ciężkie i też mają posmak, tak samo jak ceramiczne. Czasami dam radę wypić coś ze zwykłego kubka, ale tylko wtedy, kiedy napój jest gorący, a kubek ciepły.
– Chłodniejsze napoje zawsze piję przez słomkę. Trudno jest mi wytłumaczyć o co chodzi, bo jest to dziwne uczucie obrzydzenia i dreszczy, kiedy chłodny płyn bez kontroli rozlewa mi się w ustach. Jestem bardzo na to nadwrażliwa, dlatego wszystko co jest chłodniejsze muszę pić przez słomkę. Mam do tego fajne bidony, które polecam każdemu, kto ma podobny problem.
– Staram się otaczać miękkimi i ciepłymi rzeczami. Miękki szlafrok, miękkie kocyki, miękkie kapcie, miękkie poduszki na krzesłach, miękkie ręczniki czy skarpetki, żeby żaden dotyk nie bolał. Bardzo pomocne są tez pluszaki, które mogę przytulić kiedy czuję się przeciążona czy zestresowana.
– Po kąpieli używam zawsze balsamów do ciała, o konsystencji, która szybko się wchłania i się nie klei. Zauważyłam, że wtedy skóra mniej mnie boli, ponieważ nie jest wysuszona.
– Nie korzystam z domu z sufitowego światła. Na ścianach mam porozwieszane lampki typu fairy lights. Mam też małe stojące lampki na biurku, szafkach i stolikach. Najczęściej takie, które same płynnie zmieniają kolor lub które mają ciepłe światło jak lampki solne. Ostatnio zaczęłam też używać lampki typu “projektor gwiazd”, który świeci na suficie cały czas i jego pływające kolorowe światełka skutecznie mnie uspokajają i wyciszają.
– Wszystko w naszym domu jest wyciszone. Kiedy odkurzam, używam pralki lub podgrzewam coś w hałasującej mikrofali, zawsze ubieram słuchawki. Prawie nigdy nie słucham na nich swojej muzyki, tylko mam włączone samo ANC.
Wcześniej używałam słuchawek których używa się na budowie i przy remontach, ale z powodu różnicy ciśnień w uszach nie mogłam z nich korzystać. Takie ciśnienie jest również jednym z moich zaburzeń sensorycznych, przez co nie mogę jeździć metrem, bo ciśnienie jest wtedy dla mnie nie do zniesienia i często traciłam przytomność lub miałam ataki paniki.
– Moje jedzenie musi być mało przyprawione i bez papkowatej konsystencji, a różne składniki nie mogą dotykać się ze sobą, dlatego zaopatrzyłam się w tackę z przegródkami i problem się rozwiązał.
– W miesiące letnie nie planuję żadnych wyjazdów ani wyjść z domu, ponieważ i tak nie dałabym rady. Staram się wtedy po prostu przeczekać i ochładzać jakoś pomieszczenie w którym przebywam.
Temat zaburzeń sensorycznych jest bardzo rozległy ale też jest sporo sposobów, żeby sobie z nimi radzić. Mam nadzieję, że dzięki temu artykułowi inaczej spojrzycie na osobę, która się zmaga z takimi problemami, a jeśli czytają mnie osoby, które same mają zaburzenia SI, to mam nadzieję, że moje sposoby pomogą i Wam.
Iza Kurkowska – Michu
Samo-rzeczniczka